Dla wielu z Was, może to być news bez fajerwerków, dla mnie jednak wyjazd do Hiszpanii był większym wyzwaniem niż zazwyczaj. Nigdy nie byłem w kontynentalnej części tego kraju i w tym regionie, nie mówię już o Gibraltarze, który zasadniczo był celem przewodnim tej wycieczki.
Postanowiłem, że ten wyjazd będzie z założenia taki sam jak zawsze – czyli jeżdżenia w opór 😀 winkli w opór 😀 widoków w opór 😀 . Trasy na miejscu zweryfikowały jednak, że ten opór po tak krętych drogach może mieć zupełnie inne znaczenie 😉 Na miejscu byliśmy siedem nocy z bazą w malowniczej willi z pięknym ogrodem, basenem i patio na zewnątrz gdzie spędzaliśmy większość czasu podczas wieczornych pogawędek po powrocie.
Listopad w Hiszpanii jest ciepły, średnio 25 stopni w dzień (mieliśmy nawet 29) , nie mniej jednak w wyższych partiach gór, a wjeżdżaliśmy na 1800 m, temperatura spada do 13 stopni i robi się rześko. To dobra temperatura na ganianie po winklach, ale myślę, że na motocyklu typu naked byłoby chłodno… tak wiem, przecież wystarczy się dobrze ubrać 😉
Zrobiliśmy ponad 1000 km na motocyklach po Hiszpańskich drogach, tak bynajmniej pokazał mój licznik w Tracerze, co by się zgadzało z wydanymi eurasami na paliwo 😀 Paliwo w Hiszpanii jest dość tanie na tle całej europy i kosztuje po przeliczeniu tyle co u nas w PL.
Znaleźliśmy czas na zwiedzanie miasta jak biali turyści, czyli z buta 🙂 Restauracje i pogawędki przy obiedzie w fajnych knajpach. Jeden dzień był naprawdę na luzie, tzn. kto chciał to poganiał na moto, a kto chciał to wskoczył w busa i został podrzucony na deptak w Maladze, taki dzień też jest potrzebny.
Dziś motocykle moich gości są już w garażu, a my możemy spokojnie powspominać oglądając zdjęcia i nagrania. Wkrótce VLOG na moim kanale Youtube, do którego oglądania zapraszam już dziś.
Serdecznie dziękuję moim gościom za przemiłe towarzystwo i fajne kilometry, które wspólnie mogliśmy zrobić w Hiszpanii, Hola!
